poniedziałek, 28 lipca 2014

ZDJĘCIE DNIA


Moda na karmienie piersią w świecie celebryckim w rozkwicie.
Gwen Stefani - karmiąca bobasa gdzieś przy drodze, z malowniczym widokiem na szwajcarskie góry.

piątek, 25 lipca 2014

SZTUKA DNIA

Rzadko spotykany widok w 18 wieku, kiedy to karmieniem piersią dzieci z zamożnych rodzin trudniły się mamki - a tu rodzina, sądząc po ubiorze, jest raczej z tych lepiej sytuowanych. Tatuś spogląda na widza tak, jakby chciał powiedzieć: 'Patrz i podziwiaj, bo to piękny widok!' :)

czwartek, 24 lipca 2014

niedziela, 20 lipca 2014

RESTAURACJA CORSE PLUS/MINUS

Szukając dobrego miejsca na przyjęcie po chrzcinach zaszliśmy do bardzo sympatycznej Restauracji Corse na ulicy Poselskiej 24. Wnętrza mają charakter marynistyczny, z przeszkleniami wprowadzającymi dużo światła do środka, co daje wspaniały efekt - idealne miejsce na obiad wczesną porą, z maleńkim dzieciątkiem - tak od razu pomyślałam i zachęcona postanowiłam przetestować także kuchnię. Co tu dużo mówić - wyśmienita! Ceny raczej z górnej półki, ale warto przynajmniej raz zakosztować tych wspaniałości. No i organizują chrzciny, czyli super, jestem właściwie zdecydowana, bo wszystko mi się podoba. Jeszcze tylko sprawdzam toaletę, bo dziecię strzeliło gratisa... i tu klapa kompletna. Brak przewijaka, ciasno, wózek żaden nie wjedzie. Przewijałam na muszli klozetowej, która też jest z tych mniejszych - musiałam asekurować dziecko, żeby nie spadło. A karmiłam przy stole, odwrócona od sali i przykryta pieluchą. No cóż, przynajmniej nikt nie zwracał mi uwagi. Swoją drogą, skoro organizują chrzciny, można by się pokusić o jakiś skłądany przewijak przynajmniej na czas przyjęcia - ale nie, nie ma takiej opcji. A szkoda, bo miejsce jest przemiłe.

zdjęcia pochodzą ze strony internetowej Restauracji Corse.

czwartek, 17 lipca 2014

ZDJĘCIE DNIA

Opener 2014 - festiwalowe karmienie bobasa! Moje marzenie największe, niestety niespełnione, ale może Off jakimś cudem... Byłoby wspaniale!!! Tymczasem uśmiechy i kciuki w górę dla tej mamy :D

środa, 16 lipca 2014

SMYK W BONARCE NA DUŻYM PLUSIE

Wiele dobrych opinii słyszałam na temat pokoju matki i dziecka w Smyku w galerii handlowej Bonarka i postanowiłam sama się w końcu przekonać o tych zaletach. Ponieważ zbliżają się chrzciny małej, postanowiłam uzupełnić jej odświętną garderobę o białe body w odpowiednim rozmiarze. Do tej pory zaopatrywałam się w osiedlowym lumpeksie i na allegro i uważam wydawanie fortuny na ciuch, który będzie dobry najwyżej miesiąc za zbędną rozrzutność, ale tym razem miałam do zrealizowania kartę rabatową do Smyka, więc nie mogłam nie wykorzystać takiej okazji ;) W samym sklepie wybór ubranek jest raczej ubogi, ale białe body to absolutna podstawa, więc nie było z tym problemu. Natomiast bez rabatu nawet bym nie rzuciła okiem. W czasie, kiedy ja szukałam wdzianek, pan tatuś próbował się dostać do pokoju matki i dziecka, ale stwierdził. że zajęte i czekał cierpliwie z wózeczkiem i lekko poirytowaną zawartością. Trwało to wyjątkowo długo - zdążyłam przejść przez cały sklep tam i z powrotem, sprawdzić asortyment kąpielowy dla niemowląt, przejrzeć marną ilość ciuszków, stwierdzić z zawodem, że nic tu nie ma, odnaleźć w końcu półkę z tym czego szukałam i dokonać zakupu. A pan tatuś dalej pod drzwiami pokoju przegląda wydanie map dla najmłodszych, a w wózku zaczyna grzmieć... Zapytałam więc w kasie o dostępność pokoju i okazało się, że po prostu trzeba było poprosić o klucz. To, co w środku prezentuję na zdjęciach. Chyba nie wymaga komentarza, poza jednym - bajka :)


Tak więc w Bonarce karmimy w Smyku w pełnym luksusie - tylko pytajcie o klucz w kasie!

poniedziałek, 14 lipca 2014

BABYBLUES NA DUŻYM PLUSIE!

Jakiś czas temu, będąc na spacerze rodzinnym wzdłuż Wisły i skręcając w ulicę Paulińską natknęliśmy się zupełnie przypadkiem na sympatycznie wyglądający szyld Księgarni Baby Blues.
 Zaciekawieni, postanowiliśmy zaglądnąć do środka. Już od progu, poza sympatycznym stoliczkiem kawowym rzuca się w oczy przewijak - znak, że pieluszkowcy są tu mile widziani. Przywitała nas przemiła właścicielka księgarni, która z miejsca, widząc nas z wózkiem i słodką zawartością ;) zaczęła opowiadać o tym, co dzieje się w księgarni i że nie tylko po książkę można tu wstąpić. Księgarnia organizuje np warsztaty językowe dla najmłodszych, kurs szycia zabawek dla rodziców i dzieci, warsztaty florystyczne dla dzieci, dzień dziecka i wiele innych. Właśnie trwały zapisy na warsztaty masażu niemowląt - postanowiłam wziąć udział. Rzuciłam jeszcze okiem w poszukiwaniu ewentualnego miejsca do karmienia i oczywiście znalazłam - za ścianką jest zaciszny kącik z fotelem, w pobliżu przewijak - doskonale! Wychodząc, dostałam jeszcze kilka zniżek do różnych dziecięcych sklepów oraz takie oto mapki Kazimierza i Podgórza, na których zaznaczono punkty z przewijakami, parki zabaw i inne miejsca przyjazne dzieciom:


Niestety jest ich naprawdę mało. Mam nadzieję, że z czasem ta mapka zapełni się niebieskimi znaczkami i może nawet będę mieć w tym swój skromny udział :)



A to już zdjęcie z warsztatów masażu prowadzonych przez Lenę Fabritius - międzynarodowego instruktora masażu niemowląt. Na jej stronie można poczytać o historii masażu i jego zbawiennym wpływie na dzieci, ale jest też sporo informacji dotyczących przebiegu ciąży, macierzyństwa, tacierzyństwa, a także jej własnych doświadczeń.
Baby Blues zdecydowanie zagości na mojej liście stale odwiedzanych miejsc z dzieckiem. Przydałaby się tylko dodatkowa mamusia do towarzystwa :)

czwartek, 10 lipca 2014

PRZYSTAŃ NA CHWILĘ NA PLUSIE

"Wisła, trawka, ludzie, muzyka, przyszności, leżaczki, luz, słońce, a czasem nawet deszcz."
Takie zdanie widnieje w dziale informacje na stronie nowego miejsca spotkań w Krakowie pod ładną nazwą Przystań Na Chwilę. Wybrałam się tam z okazji 25tych urodzin siostry i było to moje pierwsze po urodzeniu wyjście bez pana tatusia, ale za to z dzieckiem, wózkiem, worem prezentów, własnoręcznie upieczoną tartą i koszykiem owoców. I nawet udało mi się dowieźć wszystko w całości - czyli da się!
Przystań Na Chwilę mieści się na Bulwarze Kurlandzkim, za mostem Kotlarskim w kierunku Nowej Huty - czyli w miejscu mało uczęszczanym przez turystów, częściej za to przez rowerzystów. Charakterem przypomina trochę squat - europalety i stare drewniane szpule przypominające trochę kabestany, pełniące rolę stołów i siedzisk, ale są też wygodne leżaczki, a w okolicy baru także mini hamaczki rozciągnięte między betonowymi pół-pierścieniami.

Karmiłam schowana pod drzewem między hamaczkami właśnie - na luzie, przy zachodzącym słońcu i muzyce z głośników.
Nie było też problemów z własnym jedzeniem - wcześniej jednak warto zapytać o to w barze i kupić jakieś napoje.
Przystań nie tylko dla zgłodniałych bobasów, ale spacerowiczów, rowerzystów i tych, którzy na dłużej - plażowiczów. A dla żądnych ruchu jest rozciągnięta siatka do gry w tenisa plażowego. To atrakcje dzienne, w nocy natomiast można pohulać na imprezach z setami djskimi.
Rozluźnij się, zwolnij i Przystań Na Chwilę.








wtorek, 8 lipca 2014

BONARKA CITY CENTER - PLUS/MINUS

W końcu to musiało nastąpić - pojechaliśmy z dzieckiem do galerii handlowej. Choć dość długo się przed tym wzbraniałam i jeżeli trzeba było zrobić większe zakupy rozdzielaliśmy się. Jeżeli to ja wychodziłam, to najczęściej wyglądało to tak, że kupowałam wszystko poza najcięższymi rzeczami, czyli np zostawaliśmy bez wody. Z kolei gdy to pan tatuś jechał, to kupował dokładnie to co napisałam na liście i nic więcej - z jednej strony super, z drugiej ja często doznaję olśnienia na widok różnych rzeczy w sklepie i przypominam sobie, że czegoś nam jeszcze brakuje, a listy też robię nierzadko wybrakowane. Tym razem wracaliśmy z wycieczki i przy okazji chcieliśmy oddać niepasujące ciuchy i kupić w końcu okulary przeciwsłoneczne, które notorycznie oboje gubimy. Zakupy okazały się bezowocne, ale za to dzidziens zgłodniał oraz walnął kupę, więc miałam okazje przetestować infrastrukturę dziecięcą w Bonarce. Przewinąć dziecko można w toalecie dla niepełnosprawnych. Specjalnego pokoju dla matek karmiących brak. No cóż, szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś lepszego po galerii handlowej, gdzie takie miejsca powinny być normą. Źle nie jest, wygląda to tak:
 Pomieszczenie jest obszerne, można spokojnie wjechać z dużym wózkiem, wykończone estetycznie, jest dość czysto, aczkolwiek zapachy pozostawiają wiele do życzenia, brak fotela, czy chociaż krzesła. Mówimy o toalecie, jasna sprawa, ale ja tu mam też nakarmić dziecko i spędzić co najmniej 15 minut. Z przewinięciem nie było żadnych problemów, przewijak był i to na dobrej wysokości:

A karmiłam już siedząc na sedesie. Czułam się jak w teksańskiej kampanii karmienia piersią. 

Oczywiście nikt mi nie kazał karmić w toalecie. Na drzwiach jest wyraźny znak, że tu można przewinąć dziecko, nie nakarmić. Ale do pewnego wieku jedzenie i brudzenie pieluchy często idą w parze, więc po prostu wygodnie jest nakarmić, a potem od razu przewinąć dziecko. Pod tym względem Futura Park wygrywa!


niedziela, 6 lipca 2014

TARG ŚNIADANIOWY W KRAKOWIE NA PLUSIE

W sobotę wybraliśmy się na Targ Śniadaniowy do Parku Krakowskiego. W planie mieliśmy być tam od 10, ale oczywiście dzieć uznał za stosowne pogrymasić nad ranem i trochę zaspaliśmy ;)
Sama inicjatywa targu jest cyklicznym wydarzeniem w wybranych miastach w Polsce, a więc w Warszawie, Sopocie, Poznaniu i w Krakowie i odbywa się w każdy weekend prezentując najrozmaitsze smakołyki. W Krakowie sobotni targ jest w Parku Krakowskim, natomiast w niedzielę przenosi się do Nowej Huty, do Parku Ratuszowego.
Pomysł uważam za genialny! Jest to idealna forma spędzania czasu w mieście, z dzieckiem, z rodziną, z przyjaciółmi. Przy nakrytych kolorowymi obrusami stołach, albo zupełnie na luzie na trawie i kocach, jedząc smaczne i zdrowe produkty od lokalnych dostawców, chłonąc atmosferę nowej mody na slow food.. Mnie najbardziej zainteresowały ciastka i chałwa z lnu - kupiliśmy jedno opakowanie w prezencie dla teściowej, która jest miłośniczką zdrowej i nieprzetworzonej żywności, a sama jest autorką kuchni w stylu Piasta Kołodzieja - czyli zgrzebnie, ale wyśmienicie. Pan tatuś, jako największy amator porannego muslie z jogurtem szarpnął się na domową granolę - malutka paczuszka za 9,90zł, ale jak informuje etykietka kupując ją wspieramy pracę z pasją, o której możecie poczytać tutaj: Most Food. Na miejscu zjedliśmy natomiast przepyszne wypieki z Cukierni Słodki Kącik - miła pani zapewniała mnie, że po spróbowaniu ich szarlotki będę ich szukać po całym mieście, mnie jednak bardziej smakowała jagodzianka - dużo nadzienia w delikatnym, niewysuszonym cieście, obficie przypudrowana cukrem. Zaopatrzyłam się też w kakaowe ciasteczka z nadzieniem z białej czekolady - o dziwo nie za słodkie, ale zaczęłam od przyniesionej przez pana tatusia tarty szpinakowej i z kozim serem - cóż mogę napisać - niebo w gębie! Zanim jednak zdążyłam się posilić odezwała się inna głodna paszcza :) W związku z tym, że wokół były właściwie same rodziny z dziećmi nie miałam żadnych oporów, żeby nakarmić swoje przy stole - zakryłam się tylko chustą.
No to teraz relacja zdjęciowa:





A ciąg namiotów z żywnością wieńczy stoisko Klubo Księgarni, gdzie kupiliśmy naszej córeczce książeczkę 'Dawno temu w Mamoko' autorstwa Aleksandry i Daniela Mizielińskich - obrazkową historyjkę, na której kartach dzieje się tyle, że opowiadać ją można na sto różnych sposobów.
zdjęcie ze strony Klubo Księgarni - na regale u góry po prawej nasza książeczka
Przy okazji odkryłam kolejne miejsce, w które niewątpliwie udam się w celach poznawczych ;) A na Targu Śniadaniowym pojawimy się zapewne jeszcze nie raz! Świetna inicjatywa!

piątek, 4 lipca 2014

LUBIETO BISTRO - PLUS/MINUS


Lubię to! Bistro 
Ostatni weekend spędziłam u mamy, w domku na wsi rozkoszując się latem i piękną pogodą, omijając szerokim łukiem pyszne ciasta z truskawkami, łypiąc tylko na nie głodnym okiem. Pakując się na powrót zgarnęłam przez pomyłkę ładowarkę do telefonu mojej siostry, w związku z czym dzisiaj pojechałam ją oddać do jej biura na Kazimierzu. Pora była obiadowa, pielucha pełna, więc postanowiłam się gdzieś zatrzymać na małe co nieco. Padło na Lubię to! Bistro na rogu Meiselsa i Augustiańskiej.
image
W środku wnętrze jasne i bardzo przyjemne, sala niewielka, ale z charakterem, w modnym ostatnio stylu mieszkania z lat 60tych.
image
Do jedzenia nie mam żadnych zastrzeżeń, ceny też są bardzo przyzwoite - zestaw obiadowy z zupą i drugim daniem mieści się w granicach 16zł, do tego kompot za 1zł bardzo na propsie!
Nieco gorzej prezentuje się to miejsce pod względem karmienia piersią. Bez chusty, którą mogłabym się owinąć nie wyobrażam sobie tutaj swobodnego karmienia. Chyba tylko w toalecie, no ale to już skrajność i w ogóle nie o to przecież chodzi. Jest za to mały stoliczek, na którym przewinęłam szkraba:
image
Jest to więc miejsce w części przyjazne matkom z dziećmi, ale na karmienie trzeba się uzbroić w chustę i zaszyć gdzieś w kącie, żeby nie czynić sensacji. Z większymi dziećmi, takimi, które już siedzą można za to spokojnie wpaść - jest dla nich specjalne drewniane krzesełko :)

środa, 2 lipca 2014

FUTURA PARK NA PLUSIE

imageimage

Na pierwszy ogień idzie Futura Park.
Kilka dni temu wybraliśmy się na wystawę klocków lego. Dzieć jeszcze za mały, żeby się zachwycić, więc tylko sobie spankał w foteliku, my natomiast biegaliśmy jak oszalali od gabloty do gabloty, nosy przyklejając do szyb i szturchając się co jakiś czas pokazywaliśmy sobie palcami różne wspaniałości. Zajęło nam to dobre 1,5h więc dość mocno zgłodnieliśmy. Zjedliśmy na szybko w jednej z restauracji centrum handlowego i przyszła też kolej na dziecko. Tu nie musieliśmy zbyt długo szukać - w Futura Park są aż trzy osobne pokoje dla matki z dzieckiem. Mieści się w nich wygodny fotel do karmienia, nad nim przewijak, umywalka i toaleta oraz sporej wielkości wózek :) - zdjęcia prezentuję powyżej. Na spokojnie mogłam nakarmić bobasa, a pan tatuś w tym czasie rozsadowił się z kindlem na sofach. Naprawdę warto się tu wybrać na większe zakupy z dzieckiem - oszczędzimy sobie stresu i nerwów.

START!

To będzie blog o niełatwej czynności jaką jest karmienie piersią. W miejscach publicznych. U rodziny, u znajomych, w parkach, w sklepach, w knajpach i restauracjach. Wszędzie tam, gdzie bywałam kiedyś nie będąc mamą i gdzie bywać chcę nadal.
Pierwsze tygodnie z dzieckiem przesiedziałam w domu, wychodząc tylko w przerwach między karmieniami (czyli najwyżej na 2h), wracając nierzadko w pośpiechu, bo w słuchawce zdenerwowany głos pana tatusia i płacz małej. To czas, kiedy nawet konieczność wyniesienia śmieci jawi się jako atrakcja. Nie dlatego, że zajmowanie się maleńkim dzieckiem jest nudne, bo nie jest. Chodzi tylko i wyłącznie o możliwość wyjścia z domu SAMEJ. Bo początki, te pierwsze dni są jak rzucenie na głęboką wodę razem z dzieckiem, tobołami, pieluchami, nowymi kosmetykami (prześledzone składy chemiczne), ciuchami dziecięcymi, śmiesznymi mebelkami, plus do tego bezradny tatuś, który bardzo chce pomóc, ale jeszcze nie wie jak, pusta lodówka i te dziwne twory, które są twoimi piersiami i które też trzeba jakoś ogarnąć. I kiedy nadchodzi ten moment, po całym tym szale szpitalnym i później domowym, kiedy przewali się rodzina i wszystkie ochy i achy i pytania o każdy szczegół porodu znikną za drzwiami, ten moment samotnego wyjścia jest jak powiew letniej bryzy, jak cukierek halls… Ale jednak dziecko już jest i zostaje, nie znika i okazuje się w dodatku bardzo fajne i nabiera się ochoty na dłuższe wyjście z dzieckiem. I tu pojawiają się schody, bo żeby wyjść z dzieckiem, które nie je niczego poza matczynym mlekiem, trzeba wliczyć w to wyjście karmionko piersią. No spoko. Jak się jednak okazuje nie ma za wiele dobrych miejsc, w których bez specjalnej ekwilibrystyki można się obnażyć i nakarmić potomka…
Zamierzam więc zrobić coś w rodzaju mapy dobrych miejsc do karmienia piersią. Na razie w Krakowie, bo tu mieszkam. Jest co prawda całkiem fajna książeczka Baby and the city Kraków, ale czytając ją miałam poczucie niedosytu i dużej ogólności tematu posiadania dzieci.
 No to czas start!